Pamiętnik Samobójcy. Zagłuszenie Rzeczywistości.

 Czasami trzeba zagłuszyć rzeczywistość. Kto bez winy, niech pierwszy rzuci kamieniem. 
Czasami trzeba umrzeć, by móc się odrodzić.
Kto powiedział, że umieranie nie boli albo miał szczęście, albo zwyczajnie kłamał. Umieranie boli prawie zawsze jak odkrycie kłamstwa. Bo przecież tymże jest śmierć zagłuszająca rzeczywistość. Odkryciem kłamstwa i odrzuceniem prawdy.

Śmierć boli. I boli odrodzenie. Boli przyjęcie nowej prawdy, która może być kłamstwem. Boli prawda. Boli kłamstwo. Wszystko boli. Co jest nie tak?
 Francowata rzeczywistość nawet po jej względnym zresetowaniu boli tak samo. I gdyby żyć w tej jednej podłej rzeczywistości, to można w niej zginąć. A właściwie zdechnąć. Zgubić się i odejść. Zaprzeczyć rzeczywistości, otoczeniu, w końcu sobie samemu. Odmawiać sobie, zaprzeczać własnemu życiu. Zagubić siebie i zdechnąć. 
W jednej podlej rzeczywistości. 
 Na ratunek przychodzi więc naiwne jak dziecko zagłuszenie rzeczywistości. Zmienienie prawdy na inną i odrzucenie kłamstwa. I każda prawda inna, kłamstwa inne. I w kółko. Do bólu. Reset. Kłamstwo. Reset. Ból. 
 I znowu ból. I znowu śmierć. Więc, co jest nie tak? Co robię źle? Gdzie popełniam błąd? Czego nie rozumiem? Czy to właśnie ten schemat wyżera mnie od środka? Może po prostu stoję, tkwię między zagłuszeniem, a życiem w jednej rzeczywistości? Nie potrafię zgodzić się sam ze sobą, ani ze światem. Nie potrafię. Nie mogę. Nie pasuję. I wciąż żyję. Jeszcze na tym świecie jestem i zadaję pytania, ale czuję, że odchodzę. Każde kłamstwo i każda prawda zmasowane ze sobą napełniają mnie cierpieniem, a ja zgubiony w rzeczywistości tracę nadzieję.
 Dlatego spragniony w bólu czekam na śmierć właściwą.
 Która przyjdzie po mnie i zabierze wszystko raz na zawsze i będę mógł przestać troszczyć się o wszytko co tracę, nawet za cenę bólu ostatecznego, uświadomienie zmarnowania życia.

Komentarze

  1. Odpowiedzi
    1. Jak bardzo?
      Ból to nieodzowna część naszego życia. Będzie mniejszy, większy, fizyczny i psychiczny.
      Ale można nauczyć się z nim żyć. Więcej. Nie trzeba walczyć. Kiedy się pogodzisz z przeciwnikiem, on przestaje być dla Ciebie zły. Nawet, jeżeli dalej go nienawidzisz.

      Usuń
    2. Dla mnie jest już poza skalą. Brak mi sił na walkę. Ból stał się fundamentem tego co jeszcze nazywam życiem.

      Usuń
  2. Myślę, że rozumiem.
    Więc nie walcz. Nie tocz więcej bitew. Jeżeli czujesz się skrajnie wycieńczona, to odpocznii. Zacznij naprawę od siebie. A fundamenty już masz. Teraz tylko naucz się bólu. To co przysparza Ci bólu, zacznij niwelować, zaczynając od naprawy siebie.
    A to, co nazywasz życiem, wiesz najlepiej Ty.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Posty Najchętniej Czytane

Pamiętnik Samobójcy. Przyjaciel.