Nieśmiertelne Historie o Śmiertelności. Sen. (II)

Sen. Sen zawsze przychodzi znienacka. Nagle. Jak zdrada. Jak ból. Można na niego czekać, ale jego przybycie zawsze jest nagłe. 
Nienawidzę spać. Czuję się jak spętany. Czasami wiem, że śnię, że otacza mnie nierzeczywiste otoczenie, ale nie mogę się wyrwać i tonę w kłamstwie własnego umysłu, który zadaje mi ból. Tymi wszystkimi obrazami, zdarzeniami, odgłosami. Sam już czasem nie wiem co jest prawdą, a co nie.
Otwieram oczy. Nic się nie wydarzyło. Oczywiście kurwa, że nic. Nawet nie zasnąłem. Masochistycznie zadaję sobie ból myśląc. Jestem przemęczony. Muszę zasnąć, chociaż na chwilę.
Ponownie zamykam oczy. 
 Znowu stoję pod tym ogromnym murem. Mogę walić w niego głową ile wlezie. Nic. Wiem, że za chwilę mnie dopadnie. Wielka ogromna pustka, ciemna i mroczna. W kształcie półczłowieka-półptaka. Bez twarzy. Ze skrzydłami. Z nogami i rękami. Z ptasim tłowiem. Jest. Już leci w moim kierunku. Beznadziejnie drapię paznokciami o mur. Uderzam o niego głową. Ale już jest blisko mnie. Zaczynam krzyczeć. Za chwilę mnie pożre. Czuję, że zaczynam znikać. Tracić ciało. Przenoszę się. Pustka mnie wchłonęła i za chwilę wypluje mnie, żebym czuł cały ten pieprzony ból. 
 Oto jestem. Pośrodku pogorzeliska. Poprzewracane krzesła, połamane blaty, rozbite szkła. Stoję obok siebie. Kurwa jaki syf. I ja. Niewzruszony kutas. Pamiętam to. To to mieszkanie. Obracam się i widzę leżącą dziewczynę z rozbitą głową. Ma kawałki szkła w głowie. Obok niej jakiś mężczyzna. Jedna ręką obejmuje ciało dziewczyny. W drugiej ręce trzyma nóż, spod brody leje się wodospad krwi. Znaczna część jest już zaschnięta. Znowu patrzę na siebie. Kiedy to było? Dlaczego znowu tu do kurwy nędzy wylądowałem?! Wypełniam notatki. A raczej... Moje ja je wypełniało. Tak. Jaki ja jestem zimny. Czy ja się w ogóle nad tymi ludźmi pochyliłem? Co ja pisałem w tych notatkach? A, tak. Najprawdopodobniej chłoptaś rozbił dziewczynie głowę jakąś butelką, a potem poderżnął sobie gardło. Dlaczego ta sprawa jest taka ważna? Dlaczego ja zawsze tu kurwa ląduję?! Przecież ją zamknęli! Nie ma tu czego szukać... 
 Sen. To tylko sen. Muszę się obudzić. Byle szybko. Otwieram oczy.
 Dzwoni mój telefon. Na ślepo wciskam zieloną słuchawkę. 
-Kochanie jesteś tam? 
-Halo, kto mówi? 
-Kochanie, jesteś tam? 
-H Hej... Ee co do kurwy? Kto mówi?- Wrzeszczę. 
-Kochanie spokojnie, już wszystko będzie dobrze.- Słyszę łagodny głos.
-Justyś? Jessi? Moja J... Justyy... Ja pierdole Ty nie istniejesz, wynoś się!- Wrzeszczę, ale czekam na odpowiedź z telefonem przy uchu.
-Kochanie, nie mów tak. Jak możesz mi to robić? No chodź już. Już wszystko będzie dobrze.
 Nagle wzbiera we mnie ból, strach i żal. Zamykam oczy, nie mogę tego znieść. Szamotam się chwilę, w końcu jak od cięcia wszystko mija. Stoję przed drzwiami do własnego domu. W jednej ręce trzymam telefon. "Otatnie połączenie: Jessi"
W drugiej notes.
"Rozjebał jej łeb, a potem podciął sobie gardło. Brak motywów, brak świadków. Bąbel czeka na klatce z sąsiadką. Podobno coś słyszała." 
Co do kurwy? Co do ciężkiej cholery! Drzwi. Telefon. Notes. Nie. Nie. Nie. Znowu to samo. Za drzwiami cisza. Ta jebana cisza! O kurwa. Justyś. 
Chcę wyciągnąć klucze, ale kieszeń jest zbyt głęboka. Zaczynam krzyczeć. Drę się przed drzwiami. Krzyczę. 
 Spadam z fotela. Wciąż krzyczę. Mija trochę czasu zanim się zamykam i otwieram oczy. Leżę na ziemi pod fotelem.

Komentarze

Posty Najchętniej Czytane

Pamiętnik Samobójcy. Przyjaciel.